Ekolodzy: starosta robi na nas nagonkę
Członkowie Stowarzyszenia Ekologicznego Ziemi Nadnoteckiej zarzucają pilskiemu staroście, że robi na nich nagonkę. Twierdzą, że dąży on do delegalizacji ich instytucji. Starosta wszystkiemu zaprzecza. Mówi, że wszystkie stowarzyszenia traktuje tak samo.

Redaktor naczelna magazynu NaGłos
Zobacz także

SEPZN od lat przygląda się działaniom m.in. koncernu Farmutil, w kontekście ich bezpieczeństwa dla środowiska. Podobnie jest teraz, kiedy w Śmiłowie powstać ma kolejna, duża inwestycja. I właśnie w charakterze swojego działania ekolodzy upatrują sedna problemu.
Starosta Eligiusz Komarowski odbija jednak piłeczkę twierdząc, że wszystkie stowarzyszenia traktuje tak samo.
- Nie ma żadnych szczególnych środków podejmowanych wobec SPZN, natomiast te, które są stosowane, dozwolone są przepisami prawa i mają uzasadnienie – mówi. - Nie zależy mi, żeby to czy inne stowarzyszenie karać grzywną. Swoją rolę nadzorcy nad działalnością stowarzyszeń postrzegam, jako doradcy... – zapewnia.
- Działamy od dwunastu lat – mówi Irena Sienkiewicz, prezes Stowarzyszenia Ekologów. - I z każdą poprzednią władzą pracowało nam się dobrze, nawet na początku ze starostą Mantajem. Jedynie z obecnym starostą nie ma żadnej współpracy. Nie ma normalnej rozmowy. Są od razu oficjalne pisma i sprawy zakładane w sądzie – dodaje.
Starosta: działam zgodnie z prawem
Starosta tłumaczy, że wszystko zaczęło się za czasów jego poprzednika F. Tamasa, który wystosował do władz stowarzyszenia pismo, w którym poprosił o niezbędne wyjaśnienia dotyczące walnego zgromadzenia, widząc, że upłynęła kadencja ówczesnych władz.
- W takim przypadku powinny nastąpić wybory nowych władz – tłumaczy Eligiusz Komarowski. - Stowarzyszenie jest zobowiązane, by w ciągu dwóch tygodni złożyć stosowne wnioski do KRS-u i powiadomić także starostę. Przez dwa miesiące nie mieliśmy jednak żadnego sygnału od Stowarzyszenia. Po sprawdzeniu tego faktu w KRS, starosta skierował zapytanie do Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej, kiedy planowane jest najbliższe walne zgromadzenie oraz kto prowadzi ewidencję korespondencji z członkami Stowarzyszenia, w postaci zawiadomień członków o zwołaniu walnego zgromadzenia. Problemy zaczęły się, kiedy starosta, z mocy ustawy, złożył wniosek o ustanowienie kuratora nad Stowarzyszeniem, bo istniało domniemanie, że stowarzyszenie działa bez władz – tłumaczy początki historii Eligiusz Komarowski.
Skarga na działania starosty
Ekolodzy widzą sprawę inaczej. - Starosta założył nam cztery sprawy – mówi nie bez żalu Irena Sienkiewicz. - Dwie w KRS, dotyczące wyboru władz Stowarzyszenia, jedną w sądzie cywilnym i jedną w prokuraturze o fałszowanie dokumentów. Trzy z nich zakończyły się ostatecznie naszym zwycięstwem. Czwarta jeszcze się toczy. Ale kosztuje nas to ogromnie dużo nerwów i czasu... – dodaje. - Starosta ma swoich prawników w urzędzie, do tego korzysta z obsługi prawnej w Warszawie. A my, nasze działania prowadzimy w swoim wolnym czasie, często kosztem rodziny – opowiada.
Ekolodzy, po części wygranych spraw oraz po sesji, podczas której nie zostali dopuszczeni do głosu w punkcie, który ich interesował, złożyli skargę na działania starosty E. Komarowskiego do pilskiej Rady Powiatu. Skarga rozpatrywana będzie w najbliższym czasie.
O co w sprawie chodzi?
- Obserwujemy pęd do tego, żeby Stowarzyszeniu Ekologicznemu Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej utrudnić funkcjonowanie – mówił podczas konferencji prasowej senator Mieczysław Augustyn, który stanął w obronie SEPZN. - Rodzi to podejrzenie, że może chodzić o to, iż ekolodzy mogą być stroną, która może zaprotestować przeciwko nowej inwestycji Henryka Stokłosy [przewodniczącego większościowego klubu w radzie powiatu – przyp.red.], budowanej w Śmiłowie, pod nazwą: Budowa Zakładu Produkcji Energii z OZE (Odnawialnych Źródeł Energii). - Rola stowarzyszeń, zwłaszcza w przypadkach, kiedy chodzi o ochronę środowiska, jest nie do przecenienia – tłumaczy dalej senator. - Po jednej stronie stoi bowiem zazwyczaj prywatny inwestor, dysponujący pieniędzmi i samorządy mogące wynajmować prawników. Po drugiej ekolodzy, którzy nie mają takich środków. A w przypadku kolejnej inwestycji w Śmiłowie wątpliwości jest wiele. Choćby to, czy termiczna utylizacja mączki kostnej jest bezpieczna dla środowiska? A jeśli jest, czemu w Polsce nikt tego rozwiązania nie stosuje? Poza tym, do Śmiłowa jeździły będą ciężarówki z różnych części Polski, co oznacza dodatkowy transport w naszym regionie. Jestem przeciwnikiem każdej cząstki zanieczyszczeń, która dodatkowo może spaść na ziemię pilską – mówi.
- Jesteśmy za rozwojem regionu. Nie chodzi nam o puste bojkotowanie inwestycji, ale o to, żeby przedsiębiorcy przestrzegali norm ochrony środowiska – zapewnia z kolei Irena Sienkiewicz. - Dlatego nie chcemy zablokować powstania zakładu. Chcemy tylko wiedzieć, czy ten zakład będzie dla nas bezpieczny... - mówi. - Po uzyskaniu korzystnych dla nas rozstrzygnięć prawnych, zarzucamy staroście pilskiemu nagonkę i niepotrzebne ciąganie nas po sądach - dodaje.
Augustyn: uratowaliśmy SEPZN
Obecny podczas tej samej konferencji prasowej Marek Barabasz, redaktor naczelny Tygodnika Nowego, a jednoczenie rzecznik prasowy Farmutilu, zapewnia o bezpieczeństwie planowanej inwestycji, twierdząc wręcz, że tradycyjna ciepłownia węglowa emituje dziesięć razy więcej produktów spalania, niż będzie to miało miejsce w przypadku nowej instalacji w Śmiłowie.
Ekologów jednak takie tłumaczenie nie uspokaja.
- Ile może być przedsięwzięć znacząco wpływających na środowisko w jednym miejscu. W naszej wsi działa ponad dwanaście zakładów. Czy to dobrze czy źle? - pyta retorycznie prezes SEPZN.
- Cieszę się, że udało się uratować akurat to Stowarzyszenie, bo jest ono dla nas dużym wsparciem - konkluduje senator M. Augustyn. - Mam satysfakcję, że dołożyłem do tego ręki, bo jako przedstawiciel ustawodawcy wnioskowałem w parlamencie, by doprecyzować, co starosta, jako organ nadzorujący, może: czy może na przykład żądać listy adresowej członków jakiegoś stowarzyszenia. Ustawa o kontroli starosty musi być precyzyjna, żeby nie było pola do interpretacji i na przykład gnębienia członków niewygodnych dla samorządu stowarzyszeń. Cieszę się, że w przypadku SEPZN prawo stanęło po naszej stronie – mówi.
- Nasze podejrzenia dotyczące nieprawidłowości w SEPZN zostały w niektórych aspektach potwierdzone, a część spraw nadal się toczy – ripostuje starosta. - Nie dziwię się mojemu poprzednikowi, staroście Franciszkowi Tamasowi, że do sprawy akurat tego Stowarzyszenia podchodził z taką starannością. Przecież do dziś, choćby w internecie, funkcjonuje nagranie, na którym właśnie zarząd tego Stowarzyszenia, po kryjomu, nagrał jednego z moich poprzedników - starostę Mirosława Mantaja. Być może mój poprzednik wiedząc o tym, chciał być bardzo dokładny i precyzyjny. Stąd podejmował wobec nich takie, a nie inne kroki - kończy.